
Wczoraj zakończyliśmy konkurs walentynkowy skierowany do naszych Przyjaciół, Klientów, Partnerów.
Dziękujemy za tak liczny udział w konkursie! :)
Decyzją jury zwycięzcami zostali:
- Zbigniew Z. z Poznania- otrzymuje bon o wartości 200zł z przeznaczeniem na romantyczną kolację, który w bardzo ciekawy sposób opisał to w jakich okolicznościach poznał swoją drugą połówkę:
Oj, było to strasznie dawno temu. W czasach kiedy w bogatszych domach królowały PC XT bez trybu turbo, nieosiągalną nowością były AT, a firma G Data wpadła! na pomysł stworzenia swojego pierwszego programu antywirusowego. Tak trochę na wyrost, bo nikt do końca nie wiedział na co i po co to komu. Miałem wówczas długie włosy i byłem po maturze w technikum, dumnym, pierwszorocznym studentem jednej z poznańskich uczelni. Szczyt uniwersyteckiej techniki stanowiły w tych czasach rzutniki pisma, przeźroczy i magnetofon szpulowy. Właśnie ten ostatni okazał się doskonałą oraz skuteczną swatką.Pogrom wśród młodych pań studentek siał prowadzący przedmiot o enigmatycznej nazwie „Techniczne środki nauczania”. Podczas zajęć prezentowano nowoczesne, jak na ówczesne czasy wynalazki mające ułatwiać przyswajanie wiedzy. A to pokazano diodę lub namiastkę układu scalonego, wymagano znajomości obsługi epidiaskopu, zmuszano do rozumienia zasady działania lampowego magnetofonu szpulowego. Każde ćwiczenia rozpoczynały się „wejściówką”, sprawdzająca czy studenci w stopniu wystarczającym opanowali dotychczasową wiedzę, czyli rozkład nóżek w tranzystorze germanowym.Moja obecna „druga połówka” jako osoba o umyśle wyjątkowo humanistycznym potrafiła biegle poruszać się w literaturze obcej i ojczystej. Zrozumienie zapisu i odczytu dźwięku było jednak nieosiągalne. Pojęcia głowica zapisująca, odczytująca, kasująca, silnik elektryczny czy taśma magnetyczna były dla niej tak samo obce jak dla mnie orzeczenie z partykułą zwrotną czy dopełnienie czasowników modalnych i fazowych. Gdy w grupie rozeszła się informacja, iż posiadam „tytuł technika elektroenergetyka” dziewczęta postanowiły to skrupulatnie wykorzystać. Tym bardziej, że ostatnia kartkówka związana z budową magnetofonu zakończyła się kolejnymi ocenami niedostatecznymi. Zostałem zaproszony do miejsca, gdzie noc jest dniem i odwrotnie – czyli akademika w celu wyłuszczenia w jakiż to tajemniczy sposób można zapamiętać dźwięk na szarej, foliowej wstążce. I tak się zaczęło. Wieczorne spotkania, próby nauczenia, wytłumaczenia, spotkania, próby nauczenia… Katarzyna była w tej grupie jedną z mniej „kumatych” uczennic. Domagała się dodatkowych spotkań, wyjaśniania dlaczego to działa. Po kilku dniach nic nie pamiętała. W ramach urozmaicania zajęć poszliśmy do kina, na spacer, knajpki /dla mniej zorientowanych - pubów wówczas nie było, Internetu i komórek też, a telefon domowy był rarytasem/. Trzeba przyznać, że mnie też coraz bardziej podobała się ta mała, czarnowłosa „uczennica” o wielkich oczach i trzepoczących rzęsach. Z biegiem czasu byłem coraz mniej zainteresowany, aby zrozumiała jak działa magnetofon. Spotkania były coraz częstsze, później wspólna ławka. Ja nosiłem drugie śniadanie, ona zeszyty albo na odwrót. Stałym rytuałem było odprowadzanie do akademika. Na ostatnim roku ślub. Kasia magisterkę pisała razem z Bartkiem w brzuchu. Praca, trochę woja, Jaśko… Dzisiaj, po wielu latach kiedy to chłopaki odchowane nachodzi mnie refleksja, iż większość z tych spotkań była starannie przygotowywana i wyreżyserowana wraz z koleżankami z akademickiego pokoju. W końcu jeżeli ktoś potrafi odróżnić Doktora Judyma od Skrzetuskiego potrafi odróżnić głowicę zapisująca od kasującej. Chyba potrafi.Sprawdziłem – nie potrafi. Zapytałem Kasię, po przeszło 29 latach wspólnego „bycia razem” czy wie jak działa magnetofon. Zatrzepotała jak dawniej rzęsami i odpowiedziała: „nie wiem”. Włączyła komputer i zaczęła sprawdzać swoją pocztę internetową. Myślę, że jednak mnie trochę okłamuje… ;) - Rafał K. z Warszawy- otrzymuje bon o wartości 100zł do wykorzystania na romantyczną kolację za taki oto wiersz:
Wtedy wcześnie rano wstałem
I od rana sobie grałem
Wojska moje atakowały
I paliły, rabowały
Wywoziłem wedle woli
I zaatakowałem ją - Nikolii.
Zwykły gracz- sobie myślę
I jeszcze raz do niej wojska wyślę.
Nagle osłupiałem jakbym połknął ość!
Tak, to od Nikolii dostałem wiadomość.
Pierwsze słowa, pierwsze wnioski
I wycofałem wojska z jej wioski.
I tak się zaczęła znajomość piękna
Pełna namiętności, miłość wielka
Pierwsze spotkanie, randka, kino
Pierwsze wspólnie otwarte wino
I kto by pomyślał że w dzisiejszych czasach
Dwoje nieznajomych a między nimi daleka trasa
Oboje sobie w Ikariam grając
Przy okazji swoją połówkę poznając
Że gra banalna gdzie każdy z każdym się naparza.
Dwójkę nieznajomych zaprowadzi do ołtarza.
- Dariusz C. otrzymuje bon upoważniający do 50% zniżki na produkty G Data
Dorotę poznałem podczas instalacji oprogramowania G Data w firmie, w której byłem administratorem systemu. Przyszła zmoknięta, na dworze ciągle padało, a dzień był ponury i wprawiał wszystkich w
przygnębienie. Do dziś śmieje się, że wpadła z deszczu pod rynnę i tak już 3 rok razem. Gdyby nie polecenie szefowej o zakupie uaktualnienia programu antywirusowego do dziś bym nie poznał swojej drugiej połowy.
Zwycięzcom gratulujemy raz jeszcze! Będziemy się z Wami kontaktować drogą mailową.
Komentarze
Publikowanie komentarza