Wydawać by się mogło, że po tysiącach lat życia na Ziemi, człowiek zdołał przetestować już wszystkie możliwości prowadzenia konfliktów zbrojnych, wykorzystując w nich coraz to nowocześniejszy oręż. Okazuje się jednak, że XXI wiek stworzył kolejne pola bitew, których - w odróżnieniu od tych "tradycyjnych" - nie można znaleźć na mapie. Mowa oczywiście o wojnach w cyberprzestrzeni, toczonych przy użyciu komputerów, nie tylko między organizacjami, czy dotykającymi osoby prywatne. Ataki hakerskie coraz częściej zaczynają być narzędziem używanym w starciach międzynarodowych
.
Niedawno światło dzienne ujrzały fakty dotyczące wiosennego wycieku danych z baz komputerowych Pentagonu. Według poszkodowanej instytucji, inspiratorem kradzieży miało być inne państwo. Wcześniej głośno było o sparaliżowaniu rządowych stron internetowych w Kanadzie – domniemywano, że operacją zawiadywały Chiny. Niezależnie od tego, czy podejrzenia okażą się uzasadnione, problem stał się na tyle poważny, że temat cyberbezpieczeństwa nie schodzi z ust najważniejszych polityków na świecie.
Wg mnie, najdobitniejszym dowodem, jak poważnie jest zagrożenie ze strony hakerów, jest przedstawiona przez Departament Obrony USA – pierwsza w historii – Narodowa Strategia Działań w Cyberprzestrzeni.
Ogłoszony plan ma przede wszystkim na celu uświadomienie i neutralizowanie ryzyka, z jakim mogą spotkać się Amerykanie na co dzień.
Skupienie?
Pięć kluczowych obszarów, na których chcą się skupić władze USA to przede wszystkim zmiana podejścia do środowiska wirtualnego i traktowanie go na równi z otaczającym nas rzeczywistością. Taki sam powinien być też sposób organizacji sił czuwających nad porządkiem i przestrzeganiem prawa w tych dwóch światach. Duży nacisk kładziony jest również na implementację najnowocześniejszych rozwiązań informatycznych w komputerowych systemach rządowych, a także ścisłe przestrzeganie zasad bezpieczeństwa. Wszystko to na nic by się jednak zdało, gdyby nie współpraca sektora prywatnego z państwowym i organizacjami międzynarodowymi oraz zbudowani armii specjalistów walczących z cyberagresją. Zobaczymy jednak jak to wszystko się ułoży. Czas pokaże, a wszyscy wiemy, że taka inicjatywa jest słuszna.
Czytając strategiczny dokument trudno powstrzymać się od skojarzeń z najprawdziwszym planowaniem działań wojennych. I nie ma w tym nic dziwnego - w erze globalizacji, gdzie odległości i bariery geograficzne nie stanowią jakiejkolwiek przeszkody dla agresora, to właśnie platformy wirtualne stają areną najbardziej brutalnych pojedynków. Pamiętamy przejęcie złóż ropy!
.
Pozdrawiam
Komentarze
Publikowanie komentarza