Na początku roku Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) opublikowała raport dotyczący przyszłości przestrzeni wirtualnej i cyberprzestępczości. Przestrzegano w nim przed rosnącym wpływem, jaki będą miały działania w sieci na losy państw i świata. Dziś wnioski wysnute przez naukowców materializują się na naszych oczach.
Ważną rolę w libijskiej oraz egipskiej rewolucji odegrały media społecznościowe - to właśnie dzięki nim idea konieczności przeprowadzenia zmian politycznych rozprzestrzeniała się tak szybko i docierała do szerokiego grona odbiorców. Podobną rolę odgrywają obecnie telefony Blackberry w zamieszkach na terenie Londynu wykorzystując czat zainstalowany w smartphone’ach uczestnicy rebelii porozumiewają się, planując kolejne akcje demolowania miasta.
Ja czatuję. Bardzo fajny system :) Tylko może zbyt bezpieczny? :P
Czat, w który wyposażone są Blackberry pozwala na rozsyłanie dłuższych wiadomości niż sms-y do większej ilości osób. Dodatkowo dane są szyfrowane, więc służbom porządkowym trudno jest wyśledzić prowodyrów zajść.
Kwestią czasu była reakcja przedstawicieli koncernu, którzy zapowiedzieli, że dołożą wszelkich starań, by pomóc policji w identyfikacji sprawców zamieszek. I kiedy wydawałoby się, że sytuacja zostanie dzięki tej współpracy niedługo opanowana, głos niespodziewanie zabrała grupa hakerów o nazwie TeaMp0isoN.
Ciekawostką jest fakt, że krótko po oświadczeniu wydanym przez Blackberry, na Twitterze pojawiła się informacja o planowanym przez tajemniczą organizację TeaMp0isoN ataku hakerskim na producenta telefonów. Pięć minut później oficjalny blog Blackberry wyświetlał list skierowany do władz firmy. Grożąc upublicznieniem danych pracowników spółki i tym samym - wstawieniem ich na niebezpieczeństwo, TeaMp0isoN zakazuje Blackberry współpracy z policją . Przestępcy twierdzą, że przekazując zapisy czatów i poufne dane brytyjskim funkcjonariuszom, koncern przyczyni się do aresztowań niewinnych osób, gdyż policja będzie chciała udowodnić swoją siłę zatrzymując jak najwięcej osób.
Blog Blackberry został wkrótce po ataku wyłączony, brak natomiast jakiejkolwiek odpowiedzi na działania hakerów i ich skutki.
Pogróżki trafiły w najbardziej czuły punkt każdej firmy - jej pracowników. Trudno wyrokować, co - oprócz wprowadzenia dodatkowych zabezpieczeń danych - można zrobić, by osoby zatrudnione w Blackberry czuły się chronione. Pewne jest jednak, że TeaMp0isoN wkroczyła na bardzo niebezpieczny grunt mieszając przestępstwo, szantaż oraz groźby karalne ze sprawami społeczno-politycznymi - konsekwencje tego kroku będą na pewno bardzo poważne dla wszystkich. Niech ta sytuacja będzie przestrogą dla wszystkich organizacji, w jaki sposób informacje nienależycie przez nie chronione mogą zostać wykorzystane.
Komentarze
Publikowanie komentarza